opis sytuacyjny: niedziela we Wro, mały ruch, do świateł stało wszystkiego 6 aut w 2 rzędach, ulica po remoncie - asfalt gładki na stół, wszyscy stali ładnie jak od linijki - normalnie idealne warunki
ale zgadzam się w korku zawsze noga na tylnym (martwy ciąg mocno pomaga), po 2 paluchy na sprzęgle i przednim heblu w gotowości
Offline
Zgadzam się z Palaszem, umiejętności to jedno a zwykła głupota co innego. I cóż z tego, że facet ma dobrą technikę? Przed kolegą może przyszpanować ale jak jakiś mniej ostrożny pan uchyli drzwi albo wykona nagle jakiś dziwny manewr, to nie chciałbym być w jego skórze - nawet przy tym 20-30 km z rączkami nie na kierownicy. I prawda że na jezdni, szczególnie środkiem i koleinki się zdarzają i różne takie piaseczki etc.
Offline
Gadacie jak banda zgredów
Offline
po prostu musi doswiadczyc sytuacji, ktora wybije mu z glowy takie manewry. kwestia czasu, a i portfel troszke zaboli.
Offline
nowy sezon się zaczął, motocyklistów coraz więcej i sporo z nich jeździ na kaczkę - stopy ustawione palcami na zewnątrz, rozumiem jak ktoś chce rozprostować nogi, ma gmole itd, ale cały czas? Najbardziej mnie to zastanawia na sportach.
Stopy na nóżkach ustawiamy palcami do wewnątrz, dlaczego?
1. bo zdecydowanie łatwiej trzymać bak kolanami,
2. bo w zakręcie mamy większy zapas i nie zahaczymy stopą o asfalt, i zawsze zdążymy ją w razue potrzeby cofnąć
3. bo wyglądamy jakbyśmy umieli jeździć
4. bo są mniejsze opory powietrza
Offline
zaczniesz się zastanawiać jak przytrzesz podeszwą o asfalt
Offline
mar33cki napisał:
zaczniesz się zastanawiać jak przytrzesz podeszwą o asfalt
Albo przy okazji tego manewru złamie stopę - dokładnie o to chodzi.
Rzecz w tym, że większość z tych miszczuf i tak bierze zakręty na prosto, więc im przytarcie nie grozi (co najwyżej dupą, jak z tego zakrętu wyjadą bokiem)
Ostatnio edytowany przez belor (2016-04-12 12:42:49)
Offline
Byłem ostatnio na szkoleniu z techniki jazdy. Opiszę co się dowiedziałem i przy okazji zrobię sobie samemu podsumowanie wiedzy. Zdjęcia dodam jak nam wyślą. Przy podsumowaniu mogłem coś pomieszać, bo ludzka pamięć zawodna.
Kierownica- cały technika kręci się wokół tego, aby nie trzymać się kierownicy podczas prowadzenia motocykla. Nie trzymać się w sensie, że oczywiście kierownicę trzymamy w rękach, ale na tyle lekko i luźno aby się na niej nie opierać. Robi się to z kilku powodów:
1. Jeśli opieramy ciężar ciała na kierownicy to mamy gorsze czucie tego, co się dzieje z przednią oponą, trudniej wyczuć ile jest przyczepności.
2. Przy oparciu na kierownicy i przy dużym wyboju / dziurze możemy polecieć na kierownicę i ją skręcić. Możemy też w naturalnym odruchu się o nią zaprzeć, co również spowoduje zakłócenia w kierowaniu.
3. Jeśli mamy sztywne ręce to gorzej się reaguje na dynamicznie zmieniającą się sytuacje na drodze.
Pozycja początkowa - pozycja z kolei ma pomóc w odciążeniu kierownicy. Stopy na podnóżkach powinny być trochę bardziej do tyłu niż przy obcasie, aby zapewnić lepsze podparcie podczas kotwiczenia. Pośladki powinny być w tylnej części kanapy kierowcy, gdzie jest wybrzuszenie. Powoduje to, że jesteśmy w stanie zaprzeć się tyłkiem i nie wypycha nas do tyłu podczas przyśpieszania. Nogi obejmują bak ale nie dociskają, abyśmy mogli przesuwać się do przodu (w trakcie hamowania) i do tyłu (w trakcie przyśpieszania). Około 90% ciężaru ciała trzymamy na nogach, powoduje to lekkie uniesienie tyłka i napięcie w nogach oraz pośladkach. Tułów lekko pochylony do przodu, ręce neutralnie na kierownicy. Nie opieramy się o kierownice, trzymamy ją pewnie ale lekko.
Pozycja do skrętu - jako przykład prawy zakręt. Wciskamy lewą stopę mocno w podnóżek, lewym kolanem dociskamy na bak. Skręcamy biodra w prawą stronę, dzięki czemu lepiej poczujemy dociskanie kolana o bak. Pozwoli to również łatwiej się wychylić. Trzeba pilnować, aby tyłek był raczej z tyłu kanapy. Następnie wychylamy się w stronę zakrętu, aby głowa oraz barki były poza osią motocykla. Ważne, aby nie układać ciała w literę "S" (czyli niby się wychylamy ale jednak odbijamy w drugą stronę). Pomaga w tym rozluźnienie barków, poprowadzenie łokci nieco wyżej. Patrzymy daleko w zakręt. Przeciwskrętem pochylamy motocykl, następnie utrzymujemy nacisk na prawą manetkę jeśli chcemy równo przejechać zakręt. Sterujemy tylko ręką prawą poprzez zwiększenie lub zmniejszenie nacisku na manetkę. Dodajemy gazu, zmieszamy nacisk na manetkę i motocykl sam się prostuje.
Trzymanie manetek - manetkę gazu trzymamy palcem małym i serdecznym, głęboko zawijamy je pod manetkę. Dwa palce na klamce hamulca. Dzięki temu że zawsze trzymamy wyprostowane palce na klamce hamulca, mamy punkt odniesienia i jesteśmy w stanie stwierdzić jak mocno odkręcony jest gaz. Gaz odkręcamy palcem małym i serdecznym, przy okazji lekko wywijając łokieć naturalnym odruchem do zewnątrz co rozluźnia nam dodatkowo rękę. Gaz zamykamy dodatkowo przy pomocy kciuka obejmując delikatnie manetkę. Manetkę należy trzymać nie przy jej końcówce zakończonej ciężarkiem ale bliżej środka kierownicy. Lewą manetkę trzymamy analogicznie, mały i serdeczny palec a pozostałe palce na klamce sprzęgła.
Zmiana biegów - tutaj bez nowości. W dół z wyraźną przegazówką (jak słyszymy że silnik dostał obrotów to zbijamy bieg). W górę naciskamy lekko na dźwignię, w momencie odjęcia gazu dociskamy mocniej i bieg powinien sam wskoczyć. Zauważyłem, że jak się powoli toczymy to nie koniecznie działa, bo gaz jest bardzo mało otwarty, wtedy lepiej szybko użyć sprzęgła.
Taka pozycja (utrzymywanie masy na nogach) jest bardzo męcząca. Na dłuższe podróże, po prostu jedziemy wyluzowani i wygodnie na kanapie, jedynie w momentach niebezpiecznych (wyprzedzanie, skrzyżowania, zakręty) napinamy mięśnie i przenosimy ciężar ciała. Inaczej nie dałoby się jeździć na dłuższe dystanse.
Jakby ktoś miał komentarze to proszę pisać, może wywołamy dalszy ciąg dyskusji.
Offline
Bardzo fajnie opisane Ciągle jako początkujący motocyklista zapominam, lub w ogóle nie praktykuje tych żelaznych zasad.. Najlepiej wszystkie punkty sprawdzić np. na... drodze 100 zakrętów
No i w szkołach takiej, w jakiej byłeś
Offline
Złote myśli Kulika, z ostatniego szkolenia:
Rozwój motocyklisty dzieli się na 3 etapy:
1. JADĘ! udało się, odpalił i jadę, ale to zapier....
2. Jadę tam gdzie widzę! O qrwa studzienka! Dup! Uff udało się nie wyglebić
3. Jadę tam gdzie chcę! Tak widzę tę studzienkę i te 3 kolejne dziury dalej, i jeszcze zrobię sobie między nimi fajny slalomik
Doszkalajmy się pod okiem doświadczonych instruktorów i dążmy do poziomu 3
Offline
JONy napisał:
Wszyscy garną się na moto... niektórzy z nas maja ich kilka i to wcale nie takie słabe...niektórzy dopiero zaczynają od spryciaka ale wbrew pozorom jest to całkiem żwawa maszyna i na nim też trzeba jakoś jechać
![]()
Ja zaczynałem od Komarka i tez miałem ten dylemat... niestety ale myślę,że każdy z nas jest samoukiem...
Na wielu moto forach sa pogadanki/tematy o technikach jazdy. Chlopaki dzielą się swoimi sposobami jazdy, sposobami pokonywania zakrętów, spostrzeżeniami co do przydatności danego moto itd.
Jest tu kilku z nas którzy zgłębili tajniki szkoleń motocyklowych jak np Marek czy kilku/nastu co wchłonęli sporą ilość przebytych kilometrów i nie ma siły by nie mieli wyrobionych swoistych odruchów/zachowań na moto i tego chciałbym śię od was właśnie dowiedzieć...
Chcialbym zaprosić do dykusji na temat techniki jazdy na moto.
Opiszcie proszę jak potraficie TECHNICZNIE dysponować swoimi umiejetnościami dla sprawnego poruszania się motongiem.
Co wam sprawia największą trudność a co przychodzi zwykłą łatwizną...
Jakie macie swoje spotrzeżenia co do okreslonych/powtarzających się sytuacji i zachowań na drodze.
Jakie są wasze reakcje i jaką negatywną reakcję trzeba Waszym/Naszym zdaniem zwalczyć.
Czy udało się Wam wyrobić w sobie taką swoistą przewidywalność pewnych sytuacji i odpowiednio wczesnej reakcji na nie.
Generalnie chodzi mi o coś na zasadzie poglądowego poradnika jaki może wyłonić się z naszych postów ,ktory być może spowoduje u nas samych inne spojrzenie na ten czy inny aspekt sytuacji na drodze i sposobu prowadzenia moto,który dawno już zakwalifikowaliśmy jako znany, opanowany i przechodzący w rutynę...
Ponadto chciałbym usłyszeć mnóstwo opowieści o tym jak poradziliście sobie w newralgicznych dla Was sytuacjach ale od strony TECHNICZNEJ a nie,że Anioł Stróż akurat był i się nie zagapił...
Chodzi mi o odruch, koordynacje ,czynność , balans itd.
I jeszcze może "ktoś" napisze kilka słów czego konkretnie TECHNICZNEGO nauczył się w szkole jazdy moto i czy warto za to płacić coraz wiekszą kasę... jak np tu: http://www.sbkschool.pl/pl/terminy-i-ceny/
Zapraszam.
Wklejam link do Biblii (osobiście nie ze wszystkim sie w niej zgadzam) dla tych co jeszcze nie widzieli:
https://www.youtube.com/watch?v=0nGowM_VjME
Wklejam aktualizacje linku:
https://www.youtube.com/watch?v=B8Ociv8n0wI
Ten, film ogladam co roku przed rozpoczeciem sezonu. Niestety z Twoja opnia "(osobiście nie ze wszystkim sie w niej zgadzam) " nie moge sie zgodzic. Gosc cale zycie poswiecil motocyklom, najpierw sam jezdzil a pozniej szkolil. On i jego uczniowe zdobywali mistrzostwa kraju i swiata.
Czytalem tez jego ksiazke "A Twist of the Wrist" ale ona bardziej skierowana jest dla motocyklistow jezdzacych po torze.
Offline
Jazda po zakrętach zachęca do ich ścinania, zwłaszcza po wewnętrznej. Teoretyczna większa przestrzeń, w którą się składamy, daje poczucie pewności. Ale jest w tym haczyk...
Tu akurat ruch lewostronny, ale zasada ta sama. Niby kola są ciągle na naszym pasie, ale cala reszta motocykla już nie! Ryzykujemy zahaczeniem o nadjeżdżających z przeciwka i już nie ważne czy to będzie samochód czy motocykl...
Offline
Słuszna uwaga. W przypadku tego zdjęcia jest jeszcze jeden błąd, mianowicie w środkowej części pasa motocykl powinien znaleźć się tylko w samym środku zakrętu, natomiast na wejściu i wyjściu właściwy tor jazdy to zewnętrzna strona pasa. Mowa tu oczywiście o tym konkretnym przypadku, czyli zakręt w prawo i ruch lewostronny
Offline
Marecki ja miałem sytuację w Hiszpanii jak na Twoim zdjęciu - minąłem się z busem na winklu o milimetry... Ja miałem ze 120 bus z 100...jak byśmy się zderzyli to moje zwloki by do dziś leżały gdzieś w przepaści w Hiszpanii... Po raz kolejny miałem dowód, że Głupi ma zawsze szczęście
Offline