Potem może dorzucę jakieś fotki jak wgram.
Początkiem tygodnia, po nieudanej próbie niedzielnego wypadu w Bieszczady z chłopakami, miałem taki ból, że postanowiłem wykorzystać ostatnią moją możliwość w tym roku na trip. Przedstawiłem swój plan i pomysł plecaczkowi. Zmobilizowaliśmy się i mieliśmy jechać we wtorek, jednak plany nie wypaliły i pojechaliśmy w środę.
Plan był prosty- objechać Bieszczady i Tatry w 2 dni.
W środę o 8 rano zebraliśmy się, siedliśmy na maszynę i ruszyliśmy. Pojechaliśmy z okolic Sandomierza w kierunku Rzeczowa, potem do Dynowa (wykorzystując pierwsze zakręty i przycierając butami), gdzie przekroczyliśmy San. Jadąc przez Siedliska, Lipę dojechaliśmy do drogi krajowej numer 28 i pojechaliśmy w kierunku Sanoka na kapitalne winkle (uwielbiam tutaj wracać)! Potem skrótem do Leska, skąd drogą krajową 84 do Uherce Mineralne, potem drogą 895 nad Solinę i po krótkim postoju ruszyliśmy na Małą pętlę bieszczadzką. Zrobiliśmy Małą, potem Dużą i pojechaliśmy drogą 875 do Tylawy, skąd udaliśmy się do Barwinka. Po przekroczeniu granicy PL udaliśmy się do Świdnika i dalej drogą 77 i 68 do Lubowli (remonty i ciągłe światła były przytłaczające, jednak były i cudowne odcinki ). Jakieś 4 km za Lubowlą odbiliśmy na Czerwony klasztor i nad Dunajcem udaliśmy się do przejścia granicznego i nocowaliśmy w Niedzicy. Po wizycie w lokalnym specyficznym sklepie z piwem, zamknęliśmy dzień ze stanem 610 km.
Kolejnego dnia rano udaliśmy się z powrotem na Słowację i zaczęliśmy objazd Tatr. Drogą 542 do Białej Spiskiej, dalej drogą 66 w kierunku granicy PL i na drogę 537 do Liptowskiego Gródka, potem drogą 18 do Liptowskiego Mikułasza i drogą 584 (polecam serdecznie ten odcinek! Fajne winkle idzie poszaleć, My tak śmigaliśmy, że potrzebny był postój bo plecaczkowi zrobiło się niedobrze. W Zubercu odbiliśmy na Orawice i dalej po dojechaniu do 520 wjechaliśmy do Polski. W Chochołowie odbiliśmy na Dzianisz i wjechaliśmy na masyw Gubałówki (niestety widoków nie było jakich się spodziewaliśmy bo z tej strony Tatr stały chmury ) Zjechaliśmy do Kościeliska i udaliśmy się do Zakopanego. W tym miejscu chciałbym polecić parking na ulicy Kościeliska 3 (współrzędne 49.296146, 19.947416) Góral parkingowy sam zaproponował i schował nam kaski i bagaże do swojego auta (za 2h parkingu wziął jedyne 5 zł). Po spacerku, obiedzie i zakupach ruszyliśmy dalej. Pojechaliśmy pod Wielką Krokwią w kierunku Jaszczurówki i drogą Oswalda Balzera do drogi 960, którą dojechaliśmy do krajowej 49 i dalej drogą 969 przez Krościenko nad Dunajcem do Nowego Sącza, dalej krajową 75 i wojewódzkimi 980 i 975 do Tarnowa, potem 984 do Mielca i 985 do Tarnobrzegu. Po drodze obserwując niebo modyfikowaliśmy trasę bo widać było błyski, nawet nas deszcz złapał ale udało się uciec. Jednak już 20 km od celu wjechaliśmy w centrum Burzy. Deszcz nie przeszkadzał mimo, że była to ściana, ale bałem się piorunów. Uderzały raz za razem i to blisko. Te 20 km jechałem 1,5 h. Tak los chciał, że zatrzymałem się na przystanku, gdzie okazało się że gdybym tam nie stanął, tylko jechał dalej, tak jak jechałem, to wjechałbym w odcinek drogi, gdzie studzienki nie dawały rady i droga zmieniła się w rzekę od krawężnika do krawężnika głęboką na 15cm i długą na 100m. Leżałbym jak nic. Stałem na przystanku patrząc jak auta tańczą na tym odcinku i chowając się za Zephyrem jak jechały Tiry, żeby mnie bardzo nie ochlapały. Popisy kierowców (głównie głupoty) niesamowicie poprawiły mi humor i umożliwiły, że zapomniałem o wszystkim. Szkoda, że musiałem wyłączyć telefon, zęby nie przyciągać piorunów bo bym nagrał filmik. Ostatecznie dojechaliśmy ze stanem 530 km.
Łącznie 1140 km i 57 przepalonych litrów.
Ostatnio edytowany przez mztka (2015-09-26 13:27:49)
Offline
jak juz wypad to z przygodami moze chociaz kilka fotek? uzupelnilyby wyobrazenie o Waszym wypadzie pomysl na wypad zacny!
Offline