Ogłoszenie

Zachęcamy do aktywnego udziału w życiu forum.


#1 2020-06-17 22:37:06

 roberto

Użytkownik

Skąd: Zielona Góra
Zarejestrowany: 2020-06-14
Posty: 10
Punktów :   
Motocykl: ZR550

WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

Hej ! Poniżej zamieszczam moją straaasznie długą relację z wyprawy do Wietnamu w zeszłym roku. Konia z rzędem temu, kto dotrwa do końca mojej opowieści, ale jeżeli komuś się to uda to podziwiam !
Zapraszam do lektury

Zainspirowany wyprawą Top Gear w której Panowie przemierzali Wietnam na motorach z Sajgonu na południu kraju do Hanoi na północy, od dobrych 5 lat marzyłem o podobnej wyprawie...

Wietnam to kraj rozciągnięty wzdłuż południka na ok 3000km, więc klimat na południu jest zupelnie inny niż na pólnocy (odległościowo moglibyśmy to porównać do Polski i Sycylii) dlatego też ciężko jest wybrać termin, w którym podczas caej wyprawy miałoby się idealną pogodę. My jednak postawilismy na marzec i zdaje się, że była to dobra decyzja.

W skład ekipy wyprawowej wchodziłem ja, który przejechałem na motocyklu w życiu max 200 km, mój kolega, który nigdy w życiu nie siedział na motocyklu i.... no i to by byli wszyscy członkowie wyprawy

POCZĄTEK - LOT I PRZESIADKA W KATARZE
Wyruszylismy 10 marca 2019 r. z Warszawy. Lot liniami Qatar Airways okazał się najkorzystniejszy cenowo, a podczas przesiadki w stolicy Kataru - Doha linia lotnicza organizuje 3 godzinne zwiedzanie stolicy. Katar robi wrażenie - to nie kultura arabska, jaką znamy z Egiptu, czy Tunezji... to co rzuciło się w oczy to ogromny ład i porzadek, ulice czyściutkie, trawniki zielone, równo przystrzyzone, arabowie w swoich strojach zadbani i czyści, do tego szerokie drogi, nowoczesne wieżowce oświetlone na wszelkie możliwe sposoby, mariny pełne drogich jachtów, wszystkie latarnie wzdłuż ulic zasilane energią słoneczną, a ich trzony podświetlane są wszystkimi kolorami tęczy.

https://images89.fotosik.pl/384/1c021db7ea7789a0med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/b72d967bb4fe2d44med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/2b581892befafe0bmed.jpg

Po krótkiej rundce po Dosze wsiadamy w samolot do Ho Chi Minh City (dawniej Sajgon). Miasto nosi teraz nazwę po najbardziej znanym przywodcy komunistycznym Wietnamu - Ho Chi Minhie do dzisiaj "czczonego" przez Wietnamczyków. Jego wizerunek jest obecny na każdym kroku, a w większości domów na ścianie w widocznym miejscu wisi jego zdjęcie. (Mi trochę przypomina gościa z logo KFC, ale to oceńcie sami )

SAJGON
Przylatujemy do Sajgonu - po wyjściu z samolotu od razu uderza nas gorące powietrze. Wymieniamy trochę dolarów na wietnmskie dongi. Nagle stajemy się milionerami... miłe uczucie - 1 mln dongów to ok. 160 zł. Co ciekawe na każdym z banknotów o tych kosmicznych nominałach znajduje się Ho Chi Minh (nie tak jak u nas gdzie na każdym banknocie mamy innego władcę).

Chcemy szybko dostać się do naszego hostelu w centrum miasta więc bierzemy lokalny autobus. Turyści zazwyczaj decydują się na podróż taksówką, ale my chcieliśmy się poczuć jak lokalsi. To była dobra decyzja bo już w autobusie doświadczyliśmy jak sympatycznymi ludźmi są Wietnamczycy. Zopatrzeni w w setki tysięcy dongów w grubych nominałach chcąc kupić bilet u kierowcy, okazało się, że nie ma jak wydać. Widząc nasze zakłopotanie jeden ze starszych Wietnamczyków w dresie i klapkach po prostu za nas zapłacil bez słowa.... (zapomniałem nadmienić, że porozumiewanie się po angielsku w Wietnamie graniczy z cudem, więc jeżeli ktoś nie zna angielskiego to niech się nie przejmuje, w Wietnamie i tak będzie on prawie bezużyteczny )
Co zwróciło też naszą uwagę to to, że wszyscy w autobusie mimo, że prawdopodobnie się nie znali - rozmawiali ze sobą, krzyczeli, śmiali się... to zupełnie inny widok niż w europejskich środkach komunikacji miejskiej, gdzie każdy patrzy w ekran smartfona, a jakbyś się do kogoś odezwał to wziąłby Cię za dziwnego gościa).

Po zameldowaniu w hsotelu (koszt ok 38 zł za osobę w centrum, czyściutko, z klimatyzacją) idziemy coś zjeść. Kuchnia wietnamska to głównie ryż i zielenina. Do tego stopnia, że w sklepie ciężko kupić (w sumie chyba nawet się nie da) paczki ryżu mniejszej niż 5kg. Taka dieta ma też wpływ na to,że chyba przez cały wyjazd nie spotkaliśmy żadnego grubego czlowieka ! Dodatkowo spacerując po ulicach Sajgonu w oczy rzucała się aktywność fizyczna tubylców - na każdym kroku ktos biega, gra w piłkę, ćwiczy jogę, naprawdę byliśmy pod wrażeniem.

Następnego dnia idziemy do Muzeum Wojny Wietnamskiej - oprócz wielu maszyn wojskowych ogromne wrażenie robi sala pomarańczowa poświęcona skutkom użycia przez amerykanów broni chemicznej o nazwie "Agent Orange" Straszne zdjęcia zmasakrowanych ciał poddanych działaniu tejże broni zrzucanej przez wojsko USA z samolotów. Coś okropnego, ale jednocześnie wartego zobaczenia.

https://images90.fotosik.pl/384/7c9fcfb4685273c3med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/b1ccea15218c24c8med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/9ccb7cf70f28d4e2med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/882d07ac246b39abmed.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/b50373b40b46ae1cmed.jpg

WYPOŻYCZENIE MASZYN
Po odwiedzeniu kilku głównych punktów turystycznych Sajgonu udajemy się do wypożczalni naszych mocarnych maszyn ! Mielismy je już zarezerwowane przed przyjazdem, więc czekały na nas - one -lśniące - dostojne - Hondy Wave Alpha 110 cmm3 z... półautomatyczną skrzynią biegów ! (biegi zmienia się jak w prawdziwym motocyklu, tyle, że bez sprzęgła).
Kolega przeszedł szybki kurs jazdy na motocyklu, dokupiliśmy kaski po 30$ (to prawdopodobnie i tak jedne z lepszych i droższych kasków widzianych na ulicach Sajgonu) i wio ! Ahoj przygodo ! ... z bananami na twarzach, ale też z lekkim przerażeniem włączamy się do ruchu w samym centrum Sajgonu (powiedzenie "ale Sajgon!" uwierzcie - nie wzięło się z nikąd) jesteśmy gotowi podbijać świat, ale szybko orientujemy się, że bez paliwa tego nie zrobimy. Jako, że nawigacja w tak ogromnym i chaotycznym mieście nie działa wyśmienicie pytamy (na migi rzecz jasna, bo przecież nie po angielsku) młodego lokalsa gdzie możemy zatankować. Chłopak wsiadł na skuter i poprowadził nas prez dobre 2 kilometry do stacji...kolejny przejaw jak pomocni i życzliwi są Wietnamczycy .

JEDZENIE
Nakarmiwszy nasze Hondy odstawiamy je na strzeżony parking i udajemy się nakarmić nas samych. Wykupiliśmy organizowany VIETNAM STREET FOOD TRIP.  REWELACYJNA wycieczka. Była dość droga - kilkadziesiąt dolarów, ale warta każdego dolara ! Jeździliśmy skuterami po różnych dzielnicach Sajgonu, do których nie docierają zwykli turyści i jedliśmy street foody do których zaglądają tylko lokalsi. Owoce morza, sosy rybne, sajgonki przyrządzane na kilka sposobów, bagietki (których jest pełno jako pozostałość po kolonii francuskiej), nie przepuściliśmy też okazji, żeby spróbować słynnego afrodyzjaku - tzw. baloot - fermentowanego w pół rozwiniętego zarodka kaczki w jajku - piórka już było widać) - z odpowiednim sosem wcale nie smakowało źle !
Wracamy do hostelu późno, ale zadowoleni i najedzeni. Szybko kładziemy się spać bo jutro rozpoczyna się prawdziwa wyprawa....

https://images92.fotosik.pl/384/d0b0de98616223d0med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/6a7456e6c8259bb5med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/6def990a013d41b3med.jpg
https://images90.fotosik.pl/384/d456e082b189fffcmed.jpg

1 DZIEŃ JAZDY - AHOJ PRZYGODO !
Godzina 6:00 idziemy na śniadanie, szybka zupka Pho z makaraonem ryżowym, do tego kawa (obowiązkowo z mlekiem skondensowanym - innej tutaj nie pijają), mocujemy bagaże, ustawiamy nawigacje i ruszamy w drogę w kierunku górskiego miasteczka DaLat.
Ruch w Sajgonie jest kosmiczny, zero zasad i motocykl przy motocyklu, ale dzięki wczesnej porze szybko udaje nam się dostać na wylotówkę. Tam pojawiają się duże tiry i autobusy - skupienie na 100%, ale po ok. 3 godzinach opuszczamy metropolie Sajgonu i jedziemy już rzadko uczęszczanymi drogami, pogoda piękna, 30 stopni, ale jadąc w krótkim rękawku i krótkich spodenkach jest idealnie. Dojeżdżamy do miejscowości pomiędzy Sajgonem, a DaLat. Pełni wrażeń po pierwszym dniu jazdy (ok 200 km - 6-7 godzin. 3 godziny trwało wydostanie się  Sajgonu, a przelotowa prędkość to 60-70max km/h) idziemy do miasteczka uczcić pierwszy dzień dobrym piwkiem....i tutaj szok - chodząc od knajpy do knajpy nikt nie rozumiał co to znaczy beer ani alcohol. Bezradni dopiero chyba w 6 knajpie z obsługą kelnerską dostaliśmy wódkę. a obsługa kelenrska (5osób) zdawała się być w ciężkim szoku widząc dwóch biaych ludzi, którzy wypijają w pół godziny pół litra wódki na dwóch.
200 km od Sajgonu, ale mała miejscowość, w której faktycznie biały człowiek widywany jest może raz do roku. Dziwne uczucie - weszliśmy coś zjeść do knajpy którą obsługiwały dwie młodziutkie Wietnamki. Oczywiście ani be ani me po angielsku, ale zdziwienie w ich oczach i żywe zainteresowanie białym człowiekiem bardzo nas zdziwiło. Pokazaliśmy na google maps, gdzie leży Polska i przy pomocy translatora wymieniiśmy parę zdań. Dziewczyny były tak zadowolone, że prawdopodobnie do dzisiaj opowiadają o tym swoim znajomym .

DALAT
Nastepnego dnia ruszamy do DaLat, dystans ok 230 km, ale wjeżdżamy w górski teren, zaczynają się serpentyny, widoki, przepaście...
Wydawałoby się, że motocykliści na ciasnych serpentynach będą najszybsi... nic bardziej mylnego ! zdecydowanymi liderami są w tej kwestii ciężarówki, autobusy i betoniarki ! Zapierdzielają tak, ze włos na głowie się jeży.
Typowe myślenie kierowcy ciężarówki w Wietnamie można podsumować kilkoma zdaniami:
Nie ma widczoności, bo jest zakręt o 180 stopni ? przeceiż mam klakson !
Zepchne kogoś do barierki ? Przecież mam klakson !
Wyprzedzanie pod górkę przed zakrętem ? Przecież jestem większy i mam klakson ! Najgłośniejszy klakson !

Pogoda tego dnia jest była piękna... do czasu. W pewnym momencie, 40 minut przed naszym docelowym miasteczkiem lunęła ulewa - nagle - znienacka - takiego deszczu nie widziałem chyba nigdy - wodospad z nieba, droga płynie, serpentyny dalej się ciągną, a kierowcy cieżarówek tak jak jeździli tak jeżdżą nic sobie nie robiąc z niesprzyjającej aury. Zatrzymujemy się na poboczu stacji benzynowej, gdzie kupujemy peleryny przeciwdeszczowe. Tym razem jestem obiektem uśmiechów Wietnamczyków. Mam 186 cm wzrostu więc pelerynka przeciwdeszczowa która zasłania całego Wietnamczyka mi nie sięga nawet do kolan jest trochę śmiechu i ruszamy dalej, dojeżdzamy do DaLat.
Samo miasteczko słynie z łgodnego klimatu, jest dużo upraw warzyw i owoców (nawet truskawki są !) jest piękna buddyjska świątynia, położona na wzgórzu, z widokiem na jezioro, oprócz tego duże wrażenie zrobił na nas cmentarz -nagrobki okalają całe zbocze wzgórza i są pięknie kolorowe - wesołe - coś odmiennego od naszych szarych i przygnębiających płyt nagrobnych.
Przy okazji udajemy się na plantacje kawy zwykłej oraz kopi-luwak - najdroższej kawy świata, której ziarna są najpierw trawione przez "łasiczki", wydalane, czyszczone i zaparzane. Ponoć soki trawienne tych "łasiczek" sprawiają, że kawa ma delikatny smak. Sam nie pijam kawy więc ciężko mi się rozwodzić na temat walorów smakowych - dla mnie smakowała po prostu jak kawa za to widok jaki rozciągał się z plantacji był świetny.

https://images89.fotosik.pl/384/e9ff99e7390c78camed.jpg
https://images90.fotosik.pl/384/ea6e88458e1d40c2med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/1da20dfca35701a5med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/ceeb139f45d7daa6med.jpg

NA POCIĄG !
Mieliśmy 20 dni na pokonanie 2300 km i lot powrotny do Sajgonu i dopiero do PL. nie wiedzieliśmy, czy się wyrobimy więc stwierdzilismy, że bezpieczniej będzie nadrobić kawałek mało atrakcyjnej pod względem krajobrazowym drogi pociągiem.
W związku z tym z DaLat jedziemy prosto do Nha Trang - typowo turystycznej miejscowości pełnej Rosjan skąd mamy mieć nocny pociąg (500 km, 10 godzin) do Da Nang - rownież typowo turystyczna miejscowość.
Droga do Nha Trang przebiega bardzo sprawnie, ale w pewnym momencie naszym oczom ukazuje się grupa ok. 30 osób ścinających trzcinę cukrową. Zatrzymujemy się, nigdy nie widzieliśmy jak się ścina trzcinę cukrową, więc chcemy sobie pry okazji zrobić z nimi zdjecie, ale "szef" jest wyraźnie niezadowolony,, a cała reszta z maczetami w rękach zaczyna iść w naszym kierunku. Szybko wsiadamy na motory i odkręcamy manetki. To była jedyna sytuacja podczas całej wyprawy, gdzie trochę się baliśmy. Być może nic by się nie stało, ale horda Wietnamczyków z maczetami zbliżajaca się w Twoim kierunku wyglądała co najmniej niepokojąco z drugiej strony trochę ich rozumiemy - pracowali biedni chłopi w polu a Europejczyki przyleciały i chcą robić sobie z nimi zdjęcia...
Dojeżdżamy do NhaTrang, do wyboru w pociągu mamy Soft Seat, Hard Seat, Soft sleep, Hard Sleep... oczwyiście dziwnym trafem zostały wolne miejsca tylko na Soft Sleep więc nie mając wyboru decydujemy się na podróż w wersji LUX VIP. Motocykle oddajemy do spakowania w kartony, dostajemy jakiś kwitek i wierzymy na słowo, że zapakują je do tego pociagu, do którego trzeba. Wchodzimy do naszej luksusowej kuszetki - 4 osobowa, faktycznie materace miękkie, o czystości nie będę pisał, bo nikt kto pzyjeżdża do Wietnamu nie powinien jej oczekiwać

https://images91.fotosik.pl/383/6b1754717ad301c9med.jpg

BUDDYJSCY MNISI SĄ SPOKO
Do naszej 4os. kuszetki (za którą zapłaciliśmy niemało by chyba coś ok. 160-200 zł z motorem) dołącza dwóch mnichów w swoich typowych brązowych szatach. Jest późna godzina, chcemy zasnąć - i tak przecież nie znają angielskiego więc się nie dogadamy.
Gdy pociąg rusza mnisi zamawiają u konduktora 4 browary, chipsy i przekąski, myślimy sobie - no to niezła impreza będzie...
Kiedy przychodzą browarki mnisi z uśmiechem na twarzy pokazują, że dwa dla nich, dwa dla nas - no nie wypadało odmówić
Po angielsku ani be ani me, ale przy pomocy translatora wymieniamy parę zdań, pytam, czy wiedzą gdzie leży Polska... i to jest mój błąd. W tym momencie mnisi z uśmieszkami wpisują w translatorze "wiemy wiemy, w zesżłym roku w Harrachovie na nartach byliśmy - to w Czechach obok Polski" po czym wyciągają najnowsze iPhony i pokazują nam zdjęcia z nart z Harrachova...chyba nie muszę mówić jak mi się zrobiło głupio, że zadałem to pytanie. No i okazało się jednocześnie, że status majątkowy mnichów buddyjskich jest podobny do kleru w Polsce.
Częstujemy ich naszą żubrówką (wzięliśmy 2 flaszki w celach leczniczych i profilaktycznych dla naszych żołądków), mnisi dają nam bransoletki na szczęście i idziemy spać. Poza 4 osobami w kuszetce okazało się, ze jest jeszcze kilkanaście karaluchów, ale jak się zamkneło oczy to nie było ich widać, a jak zasneliśmy to nawet ich nie czuliśmy.

DAN NANG - HOI AN
Dojeżdzamy do Da Nang, w motocyklach na czas transportu spuścili nam paliwo, ale oczwyiście tuż przed dworcem poajwia się Pani z paliwem w butelce i ceną 2x wyższą niż na stacji - życie
Po raz pierwszy widzimy wietnamskie plaże i ocean ! ale szybko uciekamy z turystycznego Da Nang do położonego niepodal Hoi An. To zdecydowanie najładniejsze miasteczko Wietnamu nazywane Wenecją Azji. Stare zabudowania wokół rzeki, na ulicach porozwieszane wielokolorowe lampiony, które nocą tworzą niesamowity klimat, zamknięcie dla ruchu samochodowego (my wypożyczyliśmy rowerki), dużo kwiatów... Jest nawet pomnik Polaka - Kazimierza Kwiatkowskiego, który nie pozwolił na wyburzenie starych zabudowań - dzięki czemu miasteczko zachowało swój klimat. Jest to też miejsce krawców. Każdy może zamówić dowolne ubranie z dowolnej tkaniny o wymyślonym przez siebie wzorze i na drugi dzień będzie gotowe. Suknie, garnitury, koszule, spodnie - co chcecie !. Ja zamówiłem szytą na miarę koszulę, mierzyli mnie 3 razy, zrobili w pół dnia i zapłaciłem 120 zł, czyli tyle ile za koszule z H&M więc ceny rewelacyne
Minusem Hoi An jest to, ze wieczorem przyjeżdża tu horda turystów (również tych lokalnych, z pobliskich miast) i DOSŁOWNIE ciężko przejść. Ale mimo to, jeśli będziecie w Wietnamie to jest to punkt obowiązkowy.

https://images92.fotosik.pl/384/797efbcf89f015c4med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/883a1a86d893b8d6med.jpg
https://images90.fotosik.pl/384/4e87ef3e9b011cfamed.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/7c8d6ec857f0fc11med.jpg

DROGA DO NIKĄD
Z Hoi An wyruszamy w głąb kraju. Większość ludzi jedzie trasą wzdłuż nabrzeża, ale jest ona bardzo ruchliwa i popularna.
My wybieramy górskie serpentyny przy granicy z Laosem z pięknymi widokami.  Przed nami dwa dni jazdy bo bajecznych góskich traktach. Są momenty, gdzie przez dwie godziny jazdy nie spotykamy NIKOGO, może oprócz zdechłego węża na drodze, krów i bawołów wodnych przechadzających się beztrosko po jezdni. Trzeba tylko uważać, żeby nie wjechać w ich odchody, na szczęście są ogromne, więc nie ma możliwosci, że się ich nie zauważy
Cisza, spokój i te widoki. Co chwila robimy przerwę, żeby zrobić zdjęcia, ale one i tak nie oddają tego co widzi ludzkie oko tam - na miejscu.
Na bookingu ani air bnb w promieniu 100 km nie ma żadnego noclegu - jedynie na jakimś forum znaleźliśmy informacje, że po drodze jest jakiś homestay - i faktycznie - śpimy w domkach na palach u wietnamskiej rodziny, na materacach pod mosikiterą, w nocy pod nami buszują zwierzęta, hałas niemiłosierny. Rodzinka częstuje nas napojem z białego drzewa (cokolwiek to jest) i owocami, które nawet nie mają angielskich nazw - tyllko łacińskie. W ramach wdzięczności częstujemy głowę rodziny żubrówką - później nie możemy go od niej oderwać - wie co dobre Przy kolacji rodzinka wyciąga przeróżne instrumenty i śpiewją swoje lokalne pieśni. Częstują nas też swoim specjałem - sfermentowanym mięsem. Kolega spróbował, mnie niestety sam zapach odrzucił. Kolega po jednym gryzie stwierdził, że to jednak nie dla nas. Co kraj to inne smaki.
Tam też poznaliśmy młodego Rosjanina który przemierzał Azję pieszo - zabraliśmy go następnego dnia pod granicę z Laosem - my tam mieliśmy kolejny nocleg, a on poszedł przed siebie. Zabrałem go tam na swoim motocyklu - gosć ma ponad 2 metry - Honda pod górkę w dwóch chłopa z bagażami wymaga ostrej redukcji, ale dajemy radę. Upał niemiłosierny, w cieniu 40 stopni, leje się z nas, ale widoki i trasa rekompensuje to w stu procentach.

https://images92.fotosik.pl/384/c291652c013e5a73med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/a9a17b909d643348med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/8d00e6337cd10efemed.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/293c95f29f120a97med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/4a609373a017b0cdmed.jpg

NAJWIĘKSZA JASKINIA ŚWIATA
Po dwóch dniach cudownej jazdy po  serpentynach i jednym dniu spokojniejszej jazdy, który zakończyliśmy noclegiem w fatalnych warunkach, ale za to na plantacji herbaty, ruszamy w kierunku Phong Nha, gdzie znajduje się największa jaskinia na świecie odkryta w 2009 r.
Trasa znów wiedzie przez spokojne wioski, na których biały człowiek to anomalia, a dzieci biegną za motocyklami krzycząc "hello!", stacje benzynowe to punkty zazwyczaj przy jakimś domu gdzie gospodarz ma "dystrybutor" z pompką - najpierw pompuje do zbiorniczka rządaną ilość paliwa a później spuszcza do baku.
Po drodze mijamy na ulicach porozkładane wielkie płachty z korą drzewną, a w powietrzu unosi się bardzo przyjemny, charakterystyczny zapach. Dopiero po chwili łączymy fakty i orientujemy sie, że na jezdni suszy się kora cynamonowca. U nas nietania przyprawa tam leży na ulicy w ogromnych ilościach jak gdyby nigdy nic, a przez kilkadziesiąt kilometrów towarzyszy nam jej piękny zapach.
Docieramy na miejsce, widać, że dużo obiektów jest w budowie. Jaskinie zostały odkryte niedawno i infrastruktura turystyczna jeszcze nie zdążyła powstać. Śpimy tuż nad brzegiem rzeki z widokiem na góry porośnięte gęstą zieleniną.
Paradise Cave ma 31 kilometrów koryatrzy (do tej pory odkrytych) ale do zwiedzania otwarta jest tylko malutka część. Tak czy siak robi ogromne wrażenie, Formy krasowe tworzą niesaomiwte formacje, moim zdaniem dużo większe niż te np. w jaskiniach słoweńśkich (choć i tamte są przepiękne).
W tym regionie w 2009 r. została odkryta nawiększa jaskinia świata (niedostępna do zwiedzania) Son Doong, która ma 38,5 mln m3 kubatury, 200m wysokosci, 150m szerokości, a w kwietniu 2019 odkryto podwodny tunel łączący ją z inną jaskinią.

https://images92.fotosik.pl/384/77d11239037f0bd1med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/f4fd0a7e93794bb7med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/247234b34481e002med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/b52173cefda16078med.jpg
https://images90.fotosik.pl/384/1be4b0f1aa44c619med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/d40bec5032312cf8med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/f631996ead48372cmed.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/437237c08a4e5903med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/fca1e7cbeb78c848med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/98dc5ee53cff6321med.jpg
https://images92.fotosik.pl/384/1e6089be1b1dd5fbmed.jpg

NINH BINH - WYBRYKI NATURY
Jedziemy do Ninh Binh, nocujemy w świetnym hoteliku, wybieramy się na rejs pomiędzy polami ryżowymi. Wśród pól ryżowych wyrastają z nikąd pionowo w górę wzgórza tworząc przedziwny krajobraz. Płaskie pola z górami porozsiewanymi tu i ówdzie. Wspinamy się także na jedno z tych wzgórz by podziwiać zachód słońca. Przepiękne miejsce, być może robiące nawet większe wrażenie niż słynna zatoka HaLong

https://images91.fotosik.pl/383/d9c7e28917ad0401med.jpg
https://images89.fotosik.pl/384/181f343cadf0ebd0med.jpg

ZATOKA HALONG
Tutaj trasa już nie robi wrażenia, oddalamy się od głębi kraju w kierunku wybrzeża wjeżdżając na bardziej ruchliwe drogi - jest okazja dopiero teraz przetestowac Vmax Hondy - dobijamy na długiej prostej do 100 km/h, ale komfort żaden. Przeprawiamy się na wyspę Cat Ba w zatoce HaLong. Tam śpimy w hotelu ze sniadaniem i marmurami za 16 zł/os/noc - typowa pralnia brudnych pieniędzy, ale nie narzekamy   Wybieramy się na rejs po zatoce - to tutaj kręcili m.in. King Konga. Pogoda na pólnocy nas nie rozpieszcza, jest mgliście, mokro, ale płynąc statkiem pośród gór zatopionych w zatoce tworzy to też swoisty mroczny klimat. Po drodze odwiedzamy hodowle ryb, których jest bardzo dużo w zatoce. Niestety po 2,5 tygodnia podróży po raz pierwszy zatruwamy się jedzeniem - na statku jemy obiad i przez nastepne ostatnie 3 dni ja zdycham jak wrak człowieka, kolega radzi sobie lepiej, ale też odczuwa problemy.

https://images89.fotosik.pl/384/46a81a5202933480med.jpg

HANOI
Kierujemy się do stolicy Wietnamu - jedziemy głównymi drogami, skupienie stuprocentowe. Dojeżdżamy do przedmieść Hanoi o godz. 18:00, słońce zaczyna zachodzić, a kolega łapie gumę...pierwsza usterka nastąpiła po ponad 2000 km w trasie. Pytamy pierwszego napotkanego człowieka gdzie możemy naprawić flaka, a on wskazuje nam z uśmiechem zakład fryzjerski 100 metrów od nas. Podczas gdy w środku Pani kogoś strzyże, Pan przed wejsćiem naprawia nam flaka i po pół godzinie jedziemy dalej na ostatnie kilka kilometrów naszej wyprawy.
W stolicy zdajemy nasze motorki, które okazały się całkowicie bezproblemowe i dzielnie towarzyszyły nam przez grubo ponad 2000 km (w międzyczasie raz byliśmy zobowiazani wymienić olej w ASO Hondy).
Wieczorem idziemy do słynnej ulicy którą dwa razy dziennie przejeżdża pełnoprawny pociąg (przez centrum miasta). Normalnie na torach porozstawiane są stoliki knajpek zlokalizowanych obok torów, a na czas przejazdu pociagu stoliki te są chowane, a pociag przejeżdża w odległości 0,5m od ludzi. Śmieszne doświadczenie ale po ponad 2000km i obcowaniu na codzień z kierowcami ciężarówek, które mijały nas w podobnej odległości nie było to nadzwyczajne przeżycie - natomiast jako ciekawostka fajna sprawa

https://images89.fotosik.pl/384/02529e061e2779b0med.jpg
https://images91.fotosik.pl/383/8ed6db637cf6157bmed.jpg

SAPA
Wietnamskie Zakopane - pojechaliśmy tu już sleeper-busami, bardzo wygodna opcja. Sama Sapa to słynne tarasy ryżowe, które jednak najlepiej odwiedzić w maju - wtedy mają piękne kolory i mienią się w słońcu - my byliśmy tym miejscem rozczarowani, być może dlatego, że po drodze widzieliśmy dużo ładniejsze widoki, nie trafiliśmy w SaPie z pogodą, a po części pewnie też dlatego, że się po prostu źle czuliśmy.

https://images91.fotosik.pl/383/1189bdaa683f2461med.jpg

POWRÓT
Z SaPy wróciliśmy do Hanoi skąd złapaliśmy samolot do Ho Chi Minh i wróciliśmy znów przez Katar do Warszawy.

I tak oto, dwóch 25 latków bez doswiadczenia motocyklowego przejechało w 3 tygodnie ok 2300 km po pięknych drogach Wietnamu. Przeżycie niesamowite i każdemu polecam zboczyć z typowo turystycznych szlaków i zajrzeć tam, gdzie typowy turysta nie dociera tak, aby poznać prawdziwe życie w danym regionie, a dwa kółka właśnie na to pozwalają

KOSZTY:
bilety lotnicze - 2800 zł (można znaleść za ok 2300).
ubezpieczenie - 250 zł
wiza (nie pamiętam, ale chyba 130 zł)
noclegi: nigdzie nie zaplacilismy więćej niż 40 zł/os/noc za pokoj czysty z kilmatyzacją (dwa noclegi byly w bardziej spartańskich warunkach ze wzgledu na brak możliwosci) więc 40zł x 20 nocy = 800 zł
HCMC street food tour - 250 zł
bilet pociągowy z motorem - ok 200 zł
bilet Hanoi -HCMC lotniczy - ok 250 zł
paliwo - licząc z górką 200 zł
wyceiczka po katarze też cos kosztowała, chyba 30$ więc 120 zł
wynajem motocykla na 3 tyg - 700 zł
życie (jedzenie, moja koszula szyta na miarę , bilety wstępu itp.) 60 zł/dzień to w zupełności starcza czyli 1200zł

SUMA: od momentu wyjśćia z domu do powrotu cały wyajzd kosztował mnie ok 6800-6900 zl, bez jakiegoś szczególnego oszczędzania. Nie opłaca się oszczędzać, bo ceny jedzenia i nocległów są tak smieszne, że one nie robią różnicy - największy koszt to loty.
Do kosztów nie wliczałem szczepień (szczepiliśmy się na dur brzuszny i WZW A).

Ostatnio edytowany przez roberto (2020-06-18 11:49:57)

Offline

 

#2 2020-06-17 23:17:57

 PalaszD

Platynowy Zlotowicz                      Administrator

1040198
Call me!
Skąd: Września
Zarejestrowany: 2012-03-01
Posty: 6450
Punktów :   40 
Motocykl: ZR1100, GTR1400, Ogar200
WWW

Re: WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

Panie kochany aleś mnie teraz zaimponował dzięki za relację, zacząłem czytać dziś, obejrzałem na razie tylko zdjęcia, resztę doczytam przy chwili też planuję Wietnam więc każda wskazówka cenna
Dzięki raz jeszcze - piwo leci


Kawasaki Zephyr - jedyny słuszny

Offline

 

#3 2020-06-17 23:55:08

 roberto

Użytkownik

Skąd: Zielona Góra
Zarejestrowany: 2020-06-14
Posty: 10
Punktów :   
Motocykl: ZR550

Re: WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

PalaszD napisał:

Panie kochany aleś mnie teraz zaimponował dzięki za relację, zacząłem czytać dziś, obejrzałem na razie tylko zdjęcia, resztę doczytam przy chwili też planuję Wietnam więc każda wskazówka cenna
Dzięki raz jeszcze - piwo leci

Haha dzięki ! W razie czego służę pomocą

Offline

 

#4 2020-06-18 07:44:15

 Jachoo

Platynowy Zlotowicz                      Administrator

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2013-03-12
Posty: 2630
Punktów :   27 
Motocykl: ZR750 Husarya

Re: WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

Przyznaję że jak Pałasz chciałem dawkować sobie emocje, ale opisałeś to w tak świetny sposób że machnąłem całą relację jednym ciągiem. Fantastyczna wyprawa i zazdroszczę samozaparcia i odwagi na jej realizacji. To jest kwintesencja motocyklowej przygody turystycznej. Brawo


__________________________________________________________________________________________

Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: Co lubię w życiu robić? ...
... A potem zacznij to robić.

Offline

 

#5 2020-06-18 22:33:58

 Panda

Srebrny Zlotowicz

Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2014-08-26
Posty: 424
Punktów :   
Motocykl: Śprycha

Re: WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

Dobra rzecz.Zwłaszcza z tym doświadczeniem w jeździe na motocyklu w takich realiach.
Fajnie się czytało i oglądało.

Offline

 

#6 2020-06-19 19:02:22

 Yamamoto

Srebrny Zlotowicz

Skąd: KOS/SMI
Zarejestrowany: 2011-09-04
Posty: 2647
Punktów :   33 
Motocykl: JapCrap750,K1200RetroSport
WWW

Re: WIETNAM motorkiem 2019 - relacja

Pięknie. Chapeau bas


Cierpię na kompleks dużego brzucha i małego fiuta.
Motto: http://www.youtube.com/watch?v=vM-jF6q-8Gw
oraz
https://youtu.be/yG3PjM7pe-U

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zephyr.pun.pl komornik warszawa ursus masaże Ciechocinek http://komputeryursus.pl